W każdej dojrzałej demokracji obywatele mają nie tylko prawo, ale wręcz obowiązek zabierania głosu. Protesty, petycje, oddolne inicjatywy, krytyczne wpisy w mediach społecznościowych – to wszystko objawy społeczeństwa, które nie jest obojętne. I choć taka aktywność powinna być powodem do dumy, czasem władza reaguje nerwowo. Dlaczego? Bo społeczne poruszenie oznacza, że coś trzeba zmienić – a zmiany bywają trudne.
Niepokój nie zawsze wynika ze złych intencji
Gdy mówi się, że „władza boi się obywateli”, warto zastanowić się, co naprawdę za tym stoi. Czasem to nie strach przed człowiekiem jako takim, ale przed jego wpływem. Przed konsekwencjami tego, że ktoś zada pytanie, którego nie da się zignorować. Że pojawi się debata, której nie da się łatwo zamknąć. Że realne problemy przestaną być abstrakcyjne – i trzeba będzie się z nimi zmierzyć.
Głos obywateli to nie zagrożenie – to fundament
Rządy, samorządy, instytucje publiczne – wszystkie one funkcjonują w imieniu ludzi i dla ludzi. Ale to właśnie ludzie przypominają, dlaczego to wszystko ma sens. Gdy reagują, komentują, domagają się jawności czy uczciwości – w rzeczywistości wzmacniają system, a nie go burzą. Problem pojawia się dopiero wtedy, gdy głos obywateli staje się niewygodny – i zamiast dialogu, pojawia się próba jego uciszenia.
Społeczeństwo obywatelskie to nie fanaberia – to bezpieczeństwo
Silne społeczeństwo obywatelskie nie jest zagrożeniem dla państwa. Wręcz przeciwnie – to jego najlepsze zabezpieczenie. Przed nadużyciami, przed błędami, przed izolacją władzy od rzeczywistości. Władza, która ufa swoim obywatelom i daje im przestrzeń do działania, zawsze wychodzi na tym lepiej – bo ma szansę uczyć się i rozwijać razem z nimi.
Czy władza się boi?
W Polsce – jak w każdym demokratycznym państwie – źródłem władzy są ludzie. Obywatele. Ich głos, ich wybory, ich zaangażowanie. Gdy władza o tym zapomina, pojawia się napięcie. Ale to napięcie nie musi prowadzić do konfliktu. Może stać się początkiem prawdziwego dialogu – pod warunkiem, że obie strony są gotowe słuchać. A nie tylko mówić.