W ostatnich miesiącach media coraz częściej informują o incydentach z użyciem niebezpiecznych narzędzi – noży, tasaków czy maczet. Pojawiają się one w relacjach z interwencji policyjnych, bójek ulicznych, a czasem nawet podczas napaści w miejscach publicznych. W społeczeństwie narasta niepokój, a pytania stają się coraz bardziej konkretne: czy prawo nadąża za rzeczywistością? Czy w Polsce zbyt łatwo kupić i nosić niebezpieczne narzędzia?
Co mówi prawo?
W polskim porządku prawnym nie obowiązuje całkowity zakaz posiadania noży, maczet czy innych ostrych narzędzi. Co więcej – wiele z nich można kupić legalnie, zarówno w sklepach stacjonarnych, jak i internetowych. Niektóre mają status „przedmiotów użytkowych” – jak noże kuchenne, turystyczne czy sportowe. Inne – jak maczety czy miecze treningowe – są klasyfikowane jako narzędzia kolekcjonerskie lub do celów rekreacyjnych.
Zakazane jest natomiast noszenie niebezpiecznych przedmiotów w miejscach publicznych w sposób mogący stwarzać zagrożenie – ale interpretacja tego przepisu często zależy od konkretnej sytuacji i decyzji funkcjonariusza policji. W praktyce oznacza to, że dopiero użycie narzędzia do ataku lub próby zastraszenia staje się przestępstwem.
Eksperci alarmują: potrzeba bardziej precyzyjnych regulacji
Część ekspertów ds. bezpieczeństwa publicznego zwraca uwagę, że prawo nie nadąża za zmianami społecznymi. W dobie łatwego dostępu do różnego rodzaju broni białej – w tym tanich maczet produkowanych masowo – trudno mówić o realnym mechanizmie kontroli.
Ich zdaniem, warto rozważyć wprowadzenie ograniczeń w sprzedaży lub noszeniu konkretnych typów narzędzi – np. tych, które nie mają uzasadnionej funkcji użytkowej. Alternatywnie, możliwe jest wprowadzenie obowiązku rejestracji zakupu wybranych rodzajów sprzętu.
Druga strona medalu – nie każdy nóż to zagrożenie
Z kolei przeciwnicy zaostrzania przepisów podkreślają, że nie każdy, kto posiada nóż lub maczetę, stanowi zagrożenie. W wielu przypadkach są to osoby uprawiające survival, kolekcjonerzy broni białej, pracownicy rolniczy czy budowlańcy. W ich opinii problemem nie są narzędzia, lecz osoby, które ich nadużywają – i to na nich powinien koncentrować się aparat ścigania.
Zwracają również uwagę, że przepisy nie zastąpią działań prewencyjnych i edukacyjnych, które mogą ograniczyć przemoc i agresję znacznie skuteczniej niż kolejne zakazy.