Słowo „solidarność” od zawsze miało w Polsce wyjątkowe znaczenie. To nie tylko nazwa historycznego ruchu społecznego, ale i idea, która przez lata spajała różne środowiska – ponad podziałami. Dziś coraz częściej pojawia się pytanie: czy w polskim Sejmie jest jeszcze miejsce na solidarność – tę prawdziwą, międzyludzką, opartą na szacunku i współodpowiedzialności?
Kiedy wspólne wartości ustępują polityce partyjnej
Obserwując sejmowe debaty, trudno nie zauważyć rosnącej polaryzacji. Nawet sprawy, które wydają się oczywiste i wspólne – jak pomoc ofiarom klęsk żywiołowych, wsparcie dla rodzin czy zdrowia psychicznego dzieci – często stają się zakładnikami politycznych sporów. Zamiast solidarności, widzimy nieufność. Zamiast rozmowy – okopy.
To nie oznacza, że parlamentarzyści nie mają prawa się różnić – wręcz przeciwnie. Różnorodność opinii to podstawa demokracji. Ale solidarność nie oznacza jednolitości – oznacza umiejętność działania razem tam, gdzie chodzi o dobro wspólne.
Czy solidarność przeszkadza?
Coraz częściej można odnieść wrażenie, że gesty ponad podziałami są traktowane podejrzliwie – jakby szukanie wspólnego języka z politycznym przeciwnikiem było zdradą, a nie siłą. Pojednawcze inicjatywy są wyciszane, a osoby próbujące „dogadać się z drugą stroną” bywają marginalizowane lub krytykowane. Czy to oznacza, że solidarność stała się niewygodna?
Społeczeństwo czeka na coś innego
Poza sejmowymi ławami, w codziennym życiu Polaków, potrzeba solidarności nie zniknęła. Współpraca sąsiedzka, wsparcie w kryzysach, spontaniczne akcje społeczne – to wszystko pokazuje, że społeczna solidarność istnieje i ma się dobrze. Problem zaczyna się wtedy, gdy nie znajduje odzwierciedlenia w klasie politycznej.
Być może nadszedł moment, by politycy spojrzeli w stronę obywateli i przypomnieli sobie, że nie każdy gest dobrej woli musi być traktowany jako słabość. Że wspólne głosowanie nie przekreśla tożsamości politycznej, a raczej ją wzmacnia – pokazując, że można działać dla ludzi, a nie tylko przeciwko sobie.
Sejm przyszłości – z miejscem na solidarność?
Pytanie „czy solidarność w Sejmie jest zakazana?” nie powinno być zarzutem, ale zaproszeniem do refleksji. Bo Polska – z całą swoją historią, różnorodnością i potencjałem – zasługuje na parlament, w którym różnice nie przekreślają współpracy, a spory nie odbierają prawa do wspólnego działania. Bo tylko wtedy Sejm będzie rzeczywiście reprezentował naród – nie jego podzielone części, lecz całość.